LASTMAN (SPRAWDŹ)

Tomasz Miecznikowski, Dzika Banda: „Last Man” na tle innych komiksów z kwietniowego pakietu Non Stop Comics wygląda najzwyczajniej niepozornie. Tymczasem to kawał niezwykłej rozrywki niepostrzeżenie kradnącej czas i pozostawiającej czytelnika z bananem na gębie. Ciąg dalszy tutaj. Dominik Szcześniak, Halo komiks: Coś o czym na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że jest francuską mangą. Brzmi to dość pokracznie, ale ma w sobie dużo prawdy, ponieważ Last Man to subtelna esencja: styl i dynamika w jednym. Bardzo prosta historia, obracająca się wokół uczestników pewnego turnieju w pewnym królestwie, z pewnym dzieciakiem, pewną jego piękną matką oraz pewnym buntowniczym osiłkiem, zrealizowana jest po mistrzowsku. Za rysunki w tym komiksie odpowiedzialny jest Bastien Vives, autor Poliny i współautor cyklu Za imperium. Gdzie nie pójdzie, tam robi świetną robotę. I tutaj także. Dynamiczne, podporządkowane formie kadry, genialna przestrzeń, dynamiczne sceny walk i odpowiednio akcentowane grymasy twarzy podczas płomiennych dyskusji. Widzę w tym komiksie mnóstwo umiejętności wykorzystywanych niezwykle swobodnie. Reszta tutaj. Przemek Pawełek: Przedstawiona w pierwszym tomie opowieść jest prościutka, ale niekoniecznie banalna. To nieskomplikowana historia turnieju, gdzie co i rusz odbywają się kolejne walki, ale podszyta też wątkami obyczajowymi. Czy pierwszy tom mi coś urwał? Nie urwał niczego, ale to dopiero wstęp, ekspozycja, temat mnie kusi, a seria nie tylko zdobyła parę nagród, ale też dobiła we Francji do jedenastego tomu. Chętnie się przekonam, czym kupiła sobie wierność czytelników. Całość tutaj.

ODRODZENIE #5 (SPRAWDŹ)

Piotr Pocztarek, Movies Room: Odrodzenie nie jest może opowieścią specjalnie oryginalną, ale też daleko jej do wtórności. Cieszę się, że twórcy nie postawili na banalne klasyczne zombie, których w popkulturze jest już zdecydowanie za dużo. I chociaż powroty zza grobu w bardziej pierwotnej formie nie są niczym nowym ani w filmach, ani w serialach, to w dziele Seeleya i Nortona mają swoje… nomen omen drugie życie. Jeśli lubicie mroczne opowieści z dreszczykiem, Odrodzenie można wymienić wśród tych najlepszych, dostępnych obecnie na polskim rynku. Ciąg dalszy tutaj. Tomasz Miecznikowski, Dzika Banda: Mimo, że „Odrodzenie” wciąż pozostaje lokalnym, prowincjonalnym noir, to jednocześnie staje się udaną metaforą współczesności, w której każda drastyczna zmiana wywołuje drastyczne konsekwencje. Słowem – nigdy nie może być normalnie. I normalnie – bo przecież jeszcze do końca serii pozostały trzy tomy – z pewnością już nie będzie. Dla czytelników to dobra wiadomość. Dla bohaterów serii, niekoniecznie. Reszta tutaj.

NOMEN OMEN #1 (SPRAWDŹ)

Gabriela Piasecka, Na Ekranie: Pierwszy tom Nomen Omen to udane rozpoczęcie serii, w której urban fantasy zdaje się mieszać z mniej popularnymi mitologiami. Zarówno fabularnie, jak i wizualnie, komiks dostarcza satysfakcjonujących wrażeń i zostawia uczucie niedosytu. Z pewnością warto przyjrzeć się tak przyjemnie rozpoczętej serii. Całość tutaj.

BODYCOUNT (SPRAWDŹ)

Mateusz Cebrat, Avalon - Marvel Comics: Musimy przygotować się na lekturę komiksu, który wyłączy nas i pozwoli się dobrze bawić bez potrzeby myślenia. Jeśli zatem chcecie krwawej jatki z ikonicznymi bohaterami w rolach głównych – jest to pozycja dla was. Jeśli szukacie opowieści posiadającej głębie – możliwe, że na próżno jej tu szukać. Z tym komiksem można się naturalnie po prostu dobrze bawić, czego jestem najlepszym przykładem. Trzeba tylko potraktować go z przymrużeniem oka. Ciąg dalszy tutaj. Rafał Piernikowski, Nie tylko gry:Bodycount to brudna rozrywka, prymitywna, ale niepozbawiona przemyślanej ironii. Przywołuje wspomnienia komiksów, które chowało się przed rodzicami i czytało po kilkadziesiąt razy, w celu wyłapania wszystkich szczegółów i misternych sposobów na przedstawienie krwawego wypatroszenia. Reszta tutaj.

FEAR AGENT #1 (SPRAWDŹ)

Rafał Piernikowski, Nie tylko gry: Ostatecznie okazuje się, że Rick Remender faktycznie zaprezentował mi fikcję naukową w trochę zapomnianym, kowbojsko-zawadiackim duchu. Przed lekturą nawet nie zdawałem sobie sprawy, że brakuje mi tak typowej, absorbującej i pełnej fantazji rozwałki. Nie można jednak powiedzieć, że Fear Agent jest komiksem prostackim – w kontraście do tendencyjności niektórych rozwiązań fabularnych pozostaje perfekcyjnie świadomy swoich słabości i potencjalnych problemów i aktywnie im przeciwdziała. Dzięki temu, pomimo zgrzytów przy pierwszym kontakcie, mogę z czystym sercem polecić ten tytuł wszystkim miłośnikom space oper niesilących się na zbytnią głębię, ale i niepopadających w skrajny debilizm. Całość tutaj.

JAZZ MAYNARD #1 (SPRAWDŹ)

Dominik Szcześniak, Halo komiks: Fabuła pachnie odgrzewanym kotletem, ale jednak Jazz Maynard jest dziełem świeżym, rozpisanym i rozrysowanym niezwykle sprawnie. Sam nie wiem co jest motorem napędowym tego tomu: znakomicie nakreśleni bohaterowie, logicznie dawkowany element nadprzyrodzony, przemyślane przenikanie się wątków sensacyjnych z politycznymi czy może udana kreacja tytułowego bohatera, będącego sprawnym połączeniem Adriena Brody’ego z Corto Maltese. Jazz Maynard to ciekawa podróż przez barcelońskie uliczki, naładowana sensacją i akcją, od których odskocznią jest nastrojowa, wyciszająca okładka. Ciąg dalszy tutaj. Filip Chrzuszcz, Na Ekranie: Jazz Maynard jest świetnym komiksem. Sprawdza się jako dobry „akcyjniak” na wieczór, podczas którego nie chcemy przegrzewać swoich komórek mózgowych, a naszym zamiarem jest po prostu dobrze się bawić. Sama postać głównego bohatera przywołuje na myśl m.in. Spike'a z Cowboy Bebop, z którego ścieżka dźwiękowa idealnie sprawdzi się jako towarzysz przy lekturze tworu Raule'a i Rogera. Reszta tutaj.

DEADLY CLASS #1 (SPRAWDŹ)

Maja Rybak, Panteon: Non Stop Comics ponownie pokazało klasę. Bartosz Sztybor odwalił kawał porządnej roboty z tłumaczeniem, a o tłumaczenia zawsze się boję. Nie ma co dłużej się rozpisywać, jedyne co mogę Wam jeszcze przekazać, że jeśli nadal z jakiegoś powodu wahacie się z zakupem Deadly Class to nie zwlekajcie jeszcze bardziej. Lata 80.te, świetne rysunki i mocno dopracowany scenariusz czekają na Was i gwarantuję Wam, że się nie rozczarujecie. No, chyba, że faktem, że na polskie wydania kolejnych tomów będziecie musieli troszeczkę poczekać. Całość tutaj.

ROYAL CITY #2 (SPRAWDŹ)

Damian Drabik (Mechaniczna Kulturacja: Royal City Jeffa Lemire to na razie najlepszy komiks jaki w tym roku wpadł mi w ręce. Pierwszy tom poruszył mnie do głębi, ale cofając się do przeszłości w drugim tomie, autor jeszcze mocniej uderzył w nostalgiczny, lecz niewymuszony ton. To rodzinna saga oparta na bogatych, złożonych ludzkich charakterach i doskonałych kreacjach postaci, w których czytelnicy mogą przeglądać się jak w lustrze. To opowieść o bezgranicznej samotności i niezaleczonych ranach. To niesamowite, jak w tak krótkiej formie można przekazać tak wiele emocji, w czym na pewno też zasługa doskonałych i zapadających w pamięci ilustracji. Czytajcie. Ciąg dalszy tutaj.

PAPER GIRLS #5 (SPRAWDŹ)

Panteon: Wciąż pałam ogromną miłością do serii. Jakimś cudem wszechobecny postmodernizm sięgający do lat 80-tych, jeszcze mi się nie znudził, a jeśli będę w jego ramach dostawał tak kompetentne historie, nie zanosi się na to. Tom piąty nie jest może żadnym wypadkiem przy pracy, ale muszę go potraktować jako coś na styku fillera i przydługiej ekspozycji. Biorąc jednak pod uwagę jak wiele srok za ogon chciał złapać Vaughnan, fakt że póki co uciekła mu tylko jedna, jest godny podziwu. Reszta tutaj.

GIANT DAYS #6 (SPRAWDŹ)

Karolina Sypniewska, Geek Kocha Najmocniej: Cieszy mnie, że wysoki poziom fabuły utrzymuje się już przez sześć tomów i liczę na więcej. „Giant Days” jest tym, czego potrzebuję po męczącym dniu pracy – lekturą idealną na rozluźnienie. Całość tutaj.

THE GOON #1-2 (SPRAWDŹ)

Marcin Waincetel, Czytamy kryminaly: „The Goon" to znakomicie zmiksowane elementy wyjęte z pulpowych historii, opowieści grozy, czystej niesamowitości i zbrodni - nietypowego kryminału. Słowem – diabelsko ciekawe połączenie. Ciąg dalszy tutaj.

THE BLACK MONDAY MURDERS #2 (SPRAWDŹ)

Aleksander Krukowski, IGN Polska: Drugi tom Black Monday Murders nie tylko utrzymuje zalety tomu pierwszego, ale także rozwiewa ewentualne wątpliwości co do kierunku serii. To mroczna, interesująco napisana historia ze świetnymi ilustracjami, po którą zdecydowanie warto sięgnąć. Reszta tutaj.