Tomasz Drozdowski. Movies Room:Istnieje różnica między odmóżdżającą rozrywką a taką, do której chce się wracać. Ta pierwsza to banał, coś, co cieszy jednorazowo i przelotnie. Paradokument, kicz, tysięczny odcinek telenoweli. Ta druga to coś znacznie więcej. Zakotwicza się i mimo iż nie zawsze niesie wiekopomne przesłania, to nie wylatuje z pamięci i skłania do ponowienia z nią przygody, pozornie zatopionej w coraz to nowych odkryciach literackich czy filmowych, lecz mimo to trzymającej się solidnie. Taki właśnie jest Fear Agent tom 1. Rick Remender stworzył bardzo dobre SF, klasyczne w swej strukturze, ale i idealne dla współczesnego, o wiele bardziej wymagającego niż niegdyś odbiorcy. tutaj.
Krzysztof Tymczyński, Image Comics Journal:Non Stop Comics zaoferowało nam kolejną fajną serię (tak jakby) z Image. Nie jest to w mojej ocenie co prawda ani szczyt możliwości Remendera, ani także towarzyszących mu rysowników, lecz nic to. ”Fear Agent” to fajna, awanturnicza, dynamiczna i sprawnie prowadzona historia, która możecie kupić za śmiesznie niską cenę. tutaj.
Tomasz Drabik, Mechaniczna Kulturacja:Deadly Class to wciągająca opowieść, którą czyta się głównie obrazami. Zachwycające kadry potrafią wywoływać przeróżne emocje. Jest to typowa rozrywka dla dorosłych przez duże R. Twórcy nie mają żadnych skrupułów w przedstawianiu przemocy, wulgaryzmów i krwawych, czasami bezsensownych morderstw. Balansują pomiędzy powagą, absurdem i humorem, ale starają się nadać swojej historii realizmu, przez co jeszcze mocniej zapada w pamięci. tutaj.
Panteon:Czy warto w ten album inwestować. Fanów Lobo/Bisleya nie muszę zachęcać, bo już to mają. Fani Żółwi docenią za duet Casey/Raph, który podbił ich serca już dawno temu. Ja poczułem się dzięki niemu przez chwilę jak ten 15-latek, który sięgał pierwszy raz po album Lobo: Powraca. A jak śpiewał Rysiek takie chwile są piękne. tutaj.
Andrzej Ciszewski, Artpapier:Pościgi, eksplozje, grad kul wystrzeliwanych z szybkostrzelnych giwer oraz wszechobecna masakra w duchu exploitation to kluczowe elementy tej – umówmy się – bardzo pretekstowej fabuły, zabierającej czytelnika w morderczą podróż z Nowego Jorku do Pittsburgha. Zaprawiona czarnym humorem opowiastka zapewne skusi nie tylko (dorosłych!) fanów marki „Teenage Mutant Ninja Turtles”, ale i miłośników prac Bisleya, przygotowującego na potrzeby niniejszego projektu przerysowane, szalenie ekspresyjne ilustracje. tutaj.
Michał Jankowski, KZet.pl: Jeżeli szukacie prostych i niezobowiązujących tytułów z magią i potworami w tle, tajemniczymi bóstwami, przeznaczeniem etc., a może jesteście nastolatkami, które eksperymentują z różnymi rodzajami komiksów, to – mogę z pewnością polecić ten tytuł. Szczególnie jeśli do gustu przypadł wam „Zmierzch” i jego kontynuacje. tutaj.
Rafał Kołsut, KZet:Podsumowując, „Jazz Maynard. Trylogia barcelońska” to sympatyczne, niewymagające czytadło. Komiksowy ekwiwalent filmu z Jasonem Stathamem: bohater (niby nowy, ale jednak taki sam) z misją (niby nową, ale jednak taką samą) kontra świat (zupełnie taki sam). Nic wybitnego, ale z pewnością trzy klasy wyżej od Seagala. tutaj.
Szymon Gumienik, Menażeria:Piąty tom „Paper Girls” przynosi więcej poważnych tematów, dorosłych decyzji bohaterek i coraz bardziej widocznej w nich życiowej melancholii. Nie jest to już ta fantastyczna młodzieńcza przygoda z pierwszych zeszytów, a bardziej opowieść o nieuchronności ludzkiego losu, odwadze, poświęceniu, ale i poczuciu bezsilności w chwilach, gdy uświadamiamy sobie, jak niewiele niekiedy od nas zależy i jak niewiele mamy ostatecznie czasu. Dodatkowo całą sytuację komplikuje jeszcze nowy układ sił, niebezpiecznie wzrastają też konsekwencje naruszenia linii czasowej, a wyzyskiwany od początku serii konflikt pokoleń między Starymi a Młodymi odchodzi na drugi plan, ustępując miejsca jak zawsze nośnemu dramaturgicznie motywowi końca świata.tutaj.
Dominika Malecka, Paradoks:Drugi tom Grass Kings zabiera nas w ciemne rewiry Królestwa traw i odsłania zapomniane tajemnice z przeszłości. Bez wątpienia to jeden z mocniejszych tytułów w ofercie Non Stop Comics, po który warto sięgnąć nie tylko z uwagi na artystyczną oprawę graficzną, ale niepokojącą i defetystyczną historię. tutaj.
Marek Adamkiewicz, Szortal:Kolejny ukazujący się w Polsce komiks Jeffa Lemire'a jest naprawdę znakomity. Cóż za zaskoczenie, prawda? Nie ma co, bardzo mnie cieszy, że autor utrzymuje tak stabilną formę w tak wielu różnych tytułach. Oby działo się tak jak najdłużej. Na tę chwilę Lemire jest, bez cienia wątpliwości, jednym z najciekawszych aktywnych scenarzystów komiksowych, a „Royal City” to jeden z jego highlightów. tutaj.
Krzysztof Lewandowski, Game Exe:Z tomu na tom coraz trudniej utrzymać zainteresowanie czytelnika, do tego serie bywają kontynuowane na siłę. Na szczęście to nie dotyczy "Giant Days", które już szósty raz zapewniają bezpretensjonalną, radosną rozrywkę – z trochę smutnym fragmentem. "Nie wariuj, Daisy" można spokojnie zaliczyć do trójki najlepszych odsłon. tutaj.
Małgorzata Chudziak, Egzaltowana:Ucieczka do Wisconsin w końcu daje odpowiedzi na kilka pytań. Wiemy już, czym są dziwni świecący ludzie i że jest ich zdecydowanie więcej, niż można by było się spodziewać. Do tego scenarzysta ponownie mocno komplikuje sytuację jednej z panien Cypress. Fabuła nabiera tempa i dawne decyzje postaci mogą się na nich zemścić. Czy Dana da radę ochronić swoich najbliższych? Jakie tajemnice ma jej ojciec? Przeszłość niemal każdej postaci skrywa trupa w szafie, pozostaje nam czekać, kiedy w końcu kolejne szkielety potoczą się po podłodze. tutaj.
Marcin Waincetel, Anipulp:„Nienawidzę baśniowa” to czysta fantazja. Seria nastawiona na rozrywkę najwyższej próby. Niesamowicie kolorowa, psychodeliczna – śmieszna i upiorna zarazem. Trudno o lepsze połączenie dla tak odjechanego projektu. Skottie Young firmuje swoim nazwiskiem genialną w swej prostocie opowieść. Oby nigdy nie zabrakło mu pomysłów. Oby Gertruda nigdy nie dorosła!tutaj.
Marcin Martyniuk:Album to spory, bo liczący sobie grubo ponad 400 stroni autorowi należą się brawa za trzymanie równego poziomu. Fabuła schodzi na drugi plan i w wielu miejscach stanowi pretekst do wstawiania kolejnych gagów. Warto zauważyć, że to często humor rubaszny, niewybredny, miejscami iście rynsztokowy, a równocześnie dokładający potężną cegiełkę do spójności całego zbioru. tutaj.
Paweł Ciołkiewicz, Esensja:Autorki stanęły przed bardzo trudnym zadaniem. Jak bowiem ukazać 150 lat niezłomnej walki na niewiele ponad 120 planszach? Pisarka Marta Breen oraz ilustratorka Jenny Jordahl wywiązały się jednak z niego w sposób co najmniej satysfakcjonujący. Stworzony przez nie syntetyczny opis historii kobiecych ruchów emancypacyjnych oraz ich batalii o podstawowe prawa, pozwala prześledzić najważniejsze wydarzenia i poznać kluczowe postacie tego procesu. tutaj.