BLACK HOLES (SPRAWDŹ)

Przemek Pawełek: Gonzalez miesza kulturę popularną z tradycyjną grozą, i robi to całkiem sprawnie, choć olśnienia jego komiks na płaszczyźnie scenariusza nie przynosi. Opowieść jest jednak świetną podbudową pod jego rysunki. Hiszpan posługuje się dopracowaną, czystą kreską, uproszczeniem i kontrastami, przywodząc mi na myśl z jednej strony rysunki Andrew MacLeana, z drugiej Toma Gaulda. Czy Łukasza Mazura. Być może to fanbojska autosugestia, ale jego plansze przypominały mi też o Mignoli,od którego Gonzalez zdaje się podpatrzył pewne patenty dotyczące kadrowania. Całości dopełnia stonowana, dobrze grająca z tą historią paleta płasko nałożonych barw. Ciąg dalszy tutaj.

Paweł Ciołkiewicz, Paradoks: „The Black Holes” to niepozorny komiks, który jednak podczas lektury powoli ukazuje swoje drugie dno. Zarówno w warstwie narracyjnej, jak i wizualnej, autor oferuje wiele interesujących rozwiązań, dzięki czemu ta poetycka i mroczna opowieść o buncie, ucieczce, niedostosowaniu oraz poszukiwaniu siebie zyskuje oryginalny charakter. Niejednoznaczne, wielowymiarowe i tajemnicze bohaterki czynią tę opowieść jeszcze ciekawszą. Komiks Borji Gonzaleza wymykając się prostym podziałom gatunkowym, oferuje uniwersalną opowieść z pewnym przesłaniem, które wydaje się aktualne zarówno w XXI, jak i XIX wieku. Całość tutaj.

 

PTSD (SPRAWDŹ)

Tomasz Pstrągowski, Zagrano: Największą zaletą komiksu jest zręczność, z jaką autor miesza akcję z dramatem. PTSD meandruje pomiędzy spektakularnymi scenami strzelanin, intymnymi wspomnieniami z frontu oraz obrazami coraz bardziej izolującej się Jun, nie przekraczając granicy kiczu i nie popadając w autoparodię. Bohaterowie są psychologicznie wiarygodni, a budowany na drugim planie świat przedstawiony sprawia wrażenie prawdziwego. Miasto tętni życiem, ma charakterystyczną architekturę i niepowtarzalny charakter. Dzięki temu poruszająca się po nim Jun nie jest tylko papierową postacią, ale prawdziwą ludzką istotą, zanurzoną w miejscu i czasie. Reszta tutaj.

BETONiarka.net: Twórca Singelin tworzy szorstką i duszną atmosferę, przepełnioną cukierkowymi kolorami, które w następnej chwili zamieniają się w rynsztok szarych kolorów. Ta bujność akwarele Singelina wprowadza bogatą, tropikalną teksturę do bardzo szczegółowego miasta. Miasto i jego żywe kolory nadają światu surrealistyczną, ponadczasową jakość. Ciąg dalszy tutaj.

Adam Ginel, Ustatkowany gracz: Komiks Guillaume Singelin jest pozycją obowiązkową dla każdego miłośnika opowieści ilustrowanych. Opowieść o Jun jest smutna, ale przepięknie narysowana. PTSD to jedna z najmocniejszych publikacji, które ukazały się w ostatnim czasie nakładem wydawnictwa Non Stop Comics. Szczerze polecam! Całość tutaj.

 

LASTMAN #3 (SPARWDŹ), GIANT DAYS #7 (SPRAWDŹ

 

FEAR AGENT #2 (SPRAWDŹ)

Bartek Czartoryski. Kill All Movies: "Fear Agent" to kawał komiksu, który może i powstał na bazie pulpowego składnika, lecz, na szczęście i dla czytelnika, i dla serii, Remender ewidentnie przemyślał całość. Ale nie jako niezmiennie modną i częstokroć płytką zabawę konwencjami opowieści science-fiction, tylko pełnokrwistą i zamaszyście rozpisaną historię przygodową naszpikowaną zwrotami akcji, nie przejmując się przy tym technicznym szczegółem i stawiając na dynamikę komiksowego spektaklu. Reszta tutaj.

 

PORCELANA #1 (SPRAWDŹ)

Michał Czajkowski, Kultura Liberalna: Wymieszanie gotycyzmu, secesji i fantastyki tworzy jedynie scenerię, na tle której rozwija się prawdziwa groza, płynąca z ujawniania przez ludzi mrocznych stron ich natury, napędzanych przez ambicje i poczucie władzy, przekraczających wszelkie granice. Sposób, w jaki autorzy ukształtowali swój komiks, sugeruje zaś, że świat „Porcelany” nie jest tak odległy od naszego, jak byśmy sobie tego życzyli. Ciąg dalszy tutaj.

Jan Sławiński, Anonimowy Grzybiarz: Lektura „Porcelany” dostarcza przyjemności i jest satysfakcjonująca. Mimo że momentami zgrzytały mi dialogi i fakt, że dużo się za ich pomocą tutaj tłumaczy, to jako całość komiks wypada naprawdę sprawnie. Read potrafi zaciekawić (jakie sekrety skrywa alchemik? Co jest za zamkniętymi drzwiami?), a ilustrujący całość Wildgoose umie nadać komiksowi wspaniały klimat, który idealnie współgra z treścią (magia zachwyca, ale tonacja z wesołej potrafi się zmienić w mgnieniu oka w coś o wiele mroczniejszego). Choć na okładce albumu widnieje dopisek „tom 1”, to album można traktować jako zamkniętą historię, a zakończenie – choć otwarte – to jest w pełni satysfakcjonujące. Fakt, że nie wszystko zostało tu powiedziane wprost dodaje historii smaku. Całość tutaj.

 

GOON #2 (SPRAWDŹ)

Jarosław Kowal, Soundrive: W drugim tomie "The Goon" Powell po raz kolejny pokazuje, jak różnorodne i zarazem spójne mogą być perypetie Zbira, a w dodatku śmiało bawi się z formą, bez lęku, że mógłby przez to urazić część publiczności. O tym, że wyszło mu to na dobre nie trzeba nawet pisać, Nagroda Eisnera mówi sama za siebie. Na szczęście jednak sukces poważniejszego wcielenia Zbira nie odmienił go na zawsze i już w tomie trzecim powróci jako stary dobry łamikark o złotym sercu. Reszta tutaj.

 

HEAD LOPPER #2 (SPRAWDŹ)

Gniazdo Szeptunów: W warstwie narracyjnej drugi tom "Head Loppera" wymiata - to połączenie bardzo umownej, ale wciąż eleganckiej kreski z niezwykłą dynamiką i nieoczywistymi zabiegami (jak na przykład numerowanie fragmentów kadru). Opowieść jest bardzo "filmowa" - to praktycznie gotowe storyboardy. Autor nadal potrafi zadziwić otwartą, komiksową głową. Ciąg dalszy tutaj.