CZAS NIENAWIŚCI (SPRAWDŹ)

Komiks Dnia: Seria o tłuczeniu nazioli w Ameryce niedalekiej przyszłości, świetnie narysowany szpiegowsko-paranoidalny akcyjniak oraz analiza rozpadu związku dwóch dziewuch, którą wchłania się od strzału, podziwiając okropny, syfiasty świat wyrysowany przez Žeželja i obłędnie pokolorowany przez Jordie Bellaire. I właśnie skończyły się wymówki, że nie ma po polsku, bo zaczyna być. tutaj.

ODRODZENIE #6 (SPRAWDŹ)

Paweł Ciołkiewicz, Esensja: Komiks Seeleya i Nortona należy do tych serii, które bez fajerwerków wkraczają w życie czytelnika i niepostrzeżenie się w nim zadomawiają. Początkowo można było odnieść wrażenie, że to kolejna opowieść o żywych trupach, później okazywało się, że nie do końca. Teraz zaś, niecierpliwie czeka się na każdą kolejną wizytę w małym miasteczku i spotkania z jego mieszkańcami. Autorom udało się bowiem, wykorzystując znany i wielokrotnie powtarzany schemat powrotu zmarłych, opowiedzieć w nowy sposób przejmującą historię o ludzkich dramach i traumach. tutaj.

Tomasz Miecznikowski, Dzika Banda: Nie wiem, czy Seeleyowi uda się koniec końców przekonać czytelników do swojej wizji, do swojej koncepcji na temat życia po śmierci, ale mam dla twórcy szacunek za połączenie tych dwóch  wątków – zagadki śmierci Dany i jej (oraz innych bohaterów) odrodzenia. To świadczy o przemyślanym koncepcie i daje nadzieję na to, że rozwiązania które twórcy muszą nam wreszcie przedstawić, nie będą zbyt wydumane. Czekam z dużą ciekawością na kolejny tom serii. tutaj.

Jarosław Kowal, Soundrive: Na tym etapie pomysł Seeley'a okrzepł, stał się bardziej mroczny i brutalny, a wykreowane przez niego postacie mają coraz mniej do stracenia. Nie trzeba już pościgów na skuterach, nie trzeba skakania po dachach w Nowym Jorku, stonowany nastrój thrillera sprawdza się znacznie lepiej. "Odrodzenie" wkracza w ostatnią fazę (w Polsce wydano już trzydzieści pięć z czterdziestu siedmiu zeszytów) i wciąż utrzymuje wysoki lot, a w dodatku jest na tyle sprawnie poprowadzone, że trudno się domyślić, jaki będzie finał historii, co tylko rozbudza apetyt przed kolejnymi tomami. tutaj.

DEADLY CLASS #3 (SPRAWDŹ)

Tomasz Miecznikowski, Dzika Banda: Występ zabójczych młodziaków intensywnością i formalną pomysłowością przyćmiewa bowiem wszelkie superbohaterskie nawalanki. Czyste piękno, które w jakiś niepojęty sposób przypomina miks drapieżności i absurdalności „Urodzonych morderców” z pomysłowością i teatralnością wschodniego kina akcji. tutaj.

Marek Adamkiewicz, Szortal: Choć to dopiero trzeci tom zbiorczy, to po jego lekturze mogę z dużą dozą prawdopodobieństwa domniemywać, że będzie to cykl, który na dłuższej przestrzeni potrafi utrzymać równy, i co najważniejsze, wysoki poziom. Na tę chwilę bowiem odsłona numer trzy jest dokładnie tak samo dobra, jak dwie poprzednie. Nie powiem, bardzo jestem z tego faktu zadowolony i mam nadzieję, że taki stan rzeczy utrzyma się także w przyszłości. „Deadly Class” to jeden z najmocniejszych tytułów w ofercie Non Stop Comics i znajduje to potwierdzenie w „Wężowisku”. tutaj.

MITY CTHULHU (SPRAWDŹ)

Tomasz Miecznikowski, Dzika Banda: Te same wątki, tak samo przeżywający swoją udrękę bohaterowie, taki sam ogrom i przestwór nieokreślonego kosmosu realizowany w napuszonych przymiotnikach i trudnych do wymówienia neologizmach, kosmosu którego nieokreślone siły czyhają na nas gdzieś poza granicami wyobraźni. Można rzec te same, powtarzalne twórcze orgazmy, które co jakiś czas eksplodowały spod palców Lovecrafta. Większe znaczenie stara im się nadać – udanie zresztą – Alan Moore w serii „Providence”, natomiast Breccia wyciągnął z nich to, co Lovecraft tak bardzo starał się przekazać samymi słowami. Grozę czegoś niepojętego, której argentyński twórca nadał cechę narastającego, ekspresyjnego odrealnienia. I to dzięki jego pracy i talentowi, lovecraftowskie wizje chyba nigdy nie wyglądały bardziej fascynująco. tutaj.

Dominik Szcześniak, Halo Komiks: Breccia nie wikła się w hiperrealizm. Tworzy plansze nieoczywiste, wydrapane, sklejone ze zdjęć i gazet i wywołujące niesamowity efekt. Nie bez przyczyny na tylnej okładce album poleca Przemysław Truściński, którego prace publikowane w zinach lat 90. bardzo mocno inspirowały się twórczością Brecci i posiadały bliźniaczą drapieżność. Mity Cthulhu to tak naprawdę Breccia czytający Lovecrafta i dający nam wgląd w swoją przebogatą wyobraźnię i wachlarz umiejętności. tutaj.

GRASS KINGS #3 (SPRAWDŹ)

Jarosław Kowal, Soundrive: "Grass Kings" zapowiadało się na jedną z tych historii, które będzie można ciągnąć w nieskończoność, rozdrabniać na coraz to liczniejsze wątki poboczne, naświetlać przeszłość każdego z mieszkańców Królestwa Traw i odraczać rozwikłanie tajemnicy aż do momentu, kiedy nikt już nie czekałby na odpowiedzi. Kindt chociaż z wielu klisz charakterystycznych dla zagadkowych wydarzeń z małych amerykańskich miejscowości skorzystał, to akurat przed tą zdołał się wzbronić i wyszło mu to na dobre, bo czasami zamiast niezliczonych zwrotów akcji i mnóstwa koniecznych do spamiętania detali, lepiej zgłębić fabułę z wyraźnym początkiem, rozwinięciem oraz zakończeniem. Jeżeli to jeszcze za mało, by was zachęcić, za argument ostateczny powinny posłużyć akwarele Tylera Jenkinsa - to znakomite prace, które można podziwiać nawet jako pojedyncze, niepowiązane ze sobą kadry. tutaj.

OBLIVION SONG #2 (SPRAWDŹ)

Paweł Panic, Aleja Komiksu: Drugi tom „Oblivion Song” w mniejszym stopniu koncentruje się na bohaterach, cały czas kładąc nacisk na akcję. I chyba dobrze, bo chociaż postacie są tutaj dosyć różnorodne, to wyraźnie brakuje im głębi. Znacznie przyjemniej obserwuje się je w działaniu niż podczas dialogów, w których łopatologicznie wykładają kierujące nimi motywy. Dlatego właśnie ten album czytało mi się nieco lepiej niż poprzedni. tutaj.

JAZZ MAYNARD #1(SPRAWDŹ)

Hubert Sosnowski, Dzika Banda: Nastrojowe neo noir przeplata się tu z pulpowymi patentami, a główny bohater, choć zbiera baty i rany, to jednak ostatecznie jest w stanie ustać w najpaskudniejszych nawet sytuacjach. Nie przeszkadza nam to jednak zbytnio, bo przegięcie to część tej kompozycji. A partnerują mu charakterne postaci, przyzwoite dialogi i naprawdę ładnie rozrysowane sekwencje walk. To dosyć klasyczna opowieść sensacyjna, ale zgrabnie poprowadzona, zostawia kilka tropów prowadzących do następnych tomów, ale też sama w sobie przedstawia niezłą wartość. tutaj.