Gameplay:To jeden z tych komiksów, które powstają, gdy twórcy chcą się przede wszystkim dobrze bawić i odreagować. Dzika, niczym nieskrępowana rozrywka na totalnym przegięciu. Coś dla fanów rozwałki, gałek wyskakujących z oczodołów i „Lobo” z czasów świetności serii. (...) "Bodycount" spodoba się każdemu, kto szuka nieskomplikowanej, radosnej rozwałki. To pozycja pokroju "Mad Max: Fury Road", w której nie chodzi o nic ponad ostrą jazdę. Ciąg dalszy tutaj.
Piotr Pocztarek, Movies Room:Czy Wojownicze Żółwie Ninja – Bodycount jest wart przeczytania? Z pewnością jest to pozycja obowiązkowa dla każdego fana twórczości Simona Bisleya, czy kina akcji rodem z Hongkongu, gdzie tysiące łusek wala się po chodnikach, a krew leje się strumieniami. Bodycount mogłoby się okazać skutecznym orężem matek i ojców, którzy swojego czasu walczyli z przemocą w komiksach i chcieli za wszelką cenę chronić przed nią swoje dzieci. Mamy jednak 2019 rok, coraz bardziej świadomych konsumentów i wreszcie szerokie spektrum tytułów do wyboru. Jestem pewien, że wiele osób doceni nową propozycję wydawniczą od Non Stop Comics. Reszta tutaj.
Michał Lipka, Książkarnia:Remender bawi się tym, co wchłonął przez lata, jako odbiorca fantastyki i komiksu, łączy, miksuje, ale robi to z wyczuciem i smakiem. Całość jest zabawna, humor przypomina mi ten ze wspomnianych już nie raz „Facetów w czerni”, ale bywa też krwawo, spektakularnie, niebezpiecznie i widowiskowo. Lekkość i umowność całości sprawiają, że komiks dosłownie połyka się na raz. Całość tutaj.
Kajetan Kusina, Soundrive:"Fear Agent" to komiks skierowany do wszystkich, którzy nie wstydzą się czasami oddać bezpretensjonalnej zabawie w stylu najbardziej kiczowatego science-fiction w atmosferze lat 50. i 60. To spełnienie dziecięcych fantazji o podróżach w kosmos, w których lasery robią "pew pew", a wszelkie prawa logiki muszą ustąpić wyobraźni twórców. Nie ma co spodziewać się jakichś głębszych refleksji i poważnych rozważań - chodzi o to, aby ustawić fazery na tryb czystej radości. Ciąg dalszy tutaj.
Tomasz Miecznikowski, Dzika Banda: Nie znajdziemy tu patosu, znajdziemy za to niewyparzony język bohatera, czasami służącą jako jedyna broń, przy pomocy której walczy z przeciwnościami losu. Te eksponowane sarkazm, butność, a także wcale nie skrywany szowinizm, każą się zastanawiać, czy to tylko maska. Nie, tak naprawdę nie tędy droga. W rzeczywistości, wcale nad tym nie myślimy podczas lektury. Wizualna atrakcyjność każe nam zwyczajnie chłonąc tę nieustanną przygodę, a na zastanawianie się nad symboliką i innymi pierdołami przyjdzie czas później. Reszta tutaj.
Michał Lipka, Książkarnia:Chociaż „Jazza Maynarda” czyta się szybko i lekko, nie brak w nim mroku, mocnych scen i emocji. Autorzy przeciągają nas po najbardziej obskurnych zaułkach Barcelony i jej sekretach ukrytych najczęściej nie tylko przed oczami turystów, ale też i mieszkańców. Jazz, bohater o aparycji Adriana Brody’ego połączonego ze Spike'm z „Cowboy Bebop”, oprowadza nas po mieście i nawet jeśli akcja jest szybka (momentami przypomina nawet popisy z „Matrixa”), mamy okazję nieco pozwiedzać i obejrzeć trochę scenerii skąpanych w barwach gasnącego dnia i zanurzonych w mroku nocy. Całość tutaj.
Dominika Malecka, Paradoks:Pomysł wyjściowy oscylujący wokół ślepoty barwnej Becky i związane z tym późniejsze wyjaśnienie to najciekawszy aspekt tej opowieści. Opowieści, która na razie jest w fazie wprowadzenia, czyli można liczyć na jej ciekawe rozwinięcie. Ciąg dalszy tutaj.
Tymoteusz Wronka, Aleja Komiksu: „Deadly Class” jest opowieścią uniwersalną, osadzoną w młodzieżowym środowisku (ale nie młodzieżową), która swym przesłaniem wykracza poza zwykłą opowieść o życiu młodych osób w latach 80. ubiegłego wieku. Wiele tu smaczków i nawiązań, odrobina sentymentu, a także sporo akcji. Gdy dodać to tego nieodzowne tajemnice, wychodzi nam zgrabne rozpoczęcie z potencjałem na interesującą serię. Reszta tutaj.
Marcin Waincetel, Czytamy kryminaly: Zaskakujące, bezkompromisowe, nieco szokujące, ale z całą pewnością warte uwagi jest komiksowe „Deadly Class". Brutalny obraz dorastania, w którym bohaterowie walczą ze światem i własnymi demonami. Komiks, o którym powinno być głośno, nie tylko ze względu na serialową adaptację HBO. Zaintrygowani? Sprawdźcie sami! Całość tutaj.
Piotr Pocztarek, Movies Room:Nie zamierzam ukrywać, że jestem zafascynowany zarówno Giant Days tom 6 – Nie wariuj, Daisy, jak i całą serią. To komiks mądry, uroczy, ciepły, przezabawny, dynamiczny i po przeznaczony dla całej rodziny. Niezależnie od wieku, każdy może (lub mógł na którymś etapie) utożsamiać się z przedstawionymi tutaj opowieściami. I to jest niepodrabialna i niekwestionowana przewaga tego albumu nad innymi humorystyczno-obyczajowymi dziełami. Ciąg dalszy tutaj.
Sztukater: Spotkanie z tym komiksem, to gwarancja bardzo przyjemnie i ciekawie spędzonego czasu, który umila nam jego lektura i bogactwo ilustracji. Oczywiście, to propozycja dla wiernych czytelników tego cyklu, gdyż znajomość poprzednich jego odsłon, jest "raczej" wskazana. Jest klimatycznie, emocjonująco do samego końca, a czasami zaś naprawdę przerażająco. Reszta tutaj.
Marcin Martyniuk, Game Exe:"Fujowy żywot" to bardzo dobrze zrealizowana kontynuacja, dostarczająca czytelnikom porcję dokładnie tego samego, co zachwyciło ich wcześniej. Charakterystyczne, do bólu cukierkowe i dzięki temu cudowne ilustracje, towarzyszą sporej dawce czarnego i przede wszystkim absurdalnego humoru. "Nienawidzę Baśniowa" to więcej niż ciekawa propozycja dla mających ochotę na komiksową jazdę bez trzymanki. Całość tutaj.
Natalia Stanek, Sztukater:Na niemalże pięciuset stronach dostajemy pełną gamę tego, co w „The Goon” najlepsze, czyli czysto humorystyczne wstawki, mnóstwo walki i rozlewu krwi (a także innych płynów ustrojowych), retrospekcje urozmaicające głównych bohaterów, zagadki i ogólnie najróżniejsze fabuły, ale także wspaniałe dodatki w postaci szkiców, dodatkowych i alternatywnych okładek oraz wstępów pisanych przez różnych ludzi, do rozmaitych wcześniejszych wydań. Wszystko to sprawia, że tom pierwszy prezentuje się jako niezwykle dopracowane dzieło, w pełni zaspokajające czytelnicze wymagania, dla jednych będzie to pozycja na jeden wieczór, a dla innych niezbędne może okazać się umiejętne dawkowanie zaprezentowanych treści. Ciąg dalszy tutaj.
Tomasz Kuzia, Fakt:Matt Kindt umiejętnie buduje napięcie i prowadzi narrację przez kolejne zwroty akcji. Jego historia to dobry scenariusz na kryminalny serial. Z kolei Tyler Jenkins to sprawny rysownik, który z charakterystyczną dla siebie manierą sugestywnie oddaje klimat opowieści Kindta. Reszta tutaj.
Arnold Woliński, Betoniarka:Pięknie wydana pozycja dla koneserów sztuki graficznej i poszukiwaczy głębszych treści niż tylko solidnej rozrywki. Komu polecam ten komiks? Szczególnie tym wszystkim, którzy sięgają właśnie po kolejnego drinka wieczorem, po pracy, dla lepszego samopoczucia… I tym, którzy chcieliby wiedzieć, jak to się zwykle zaczyna. Całość tutaj.
Sara Glanc, Kosz z Książkami:,,Mort Cinder” mimo upływu lat pozostaje świetną serią przygodową z elementami horroru i cudownymi ilustracjami. Nie będę ukrywać, że lektura historii widzianych oczami antykwariusza Ezra przyniosła mi więcej frajdy niż nie jedna rynkowa nowość. Dlatego z czystym sumieniem zachęcam Was do sięgania również po starsze pozycje – kryje się wśród nich nie jedna perełka, a ,,Mort Cinder” zdecydowanie zasługuje na to miano. Ciąg dalszy tutaj.
Justyna Dutkiewicz, Zaciesz: Zabij albo zgiń. Tom 4to perfekcyjnie zilustrowany i spisany finał przygód Dylana. Jestem zachwycona, ale i odczuwam lekki smutek, że muszę się pożegnać z tą historią i mścicielem, który nie był po prostu wykreowanym bohaterem, ale moim kumplem, a ja jego powiernikiem. Uważam, że ta seria jest jedną z najlepszych, jakie wyszły pod szyldem Non Stop Comics. I w moim przekonaniu jest to powieść graficzna, która przekona do siebie każdego fana porządnego thrillera psychologicznego oraz krwistego kryminału. Reszta tutaj.